wtorek, 27 czerwca 2017

IN TICHY - relacja Adama Pajdy

23 czerwca 2017 roku na Dziedzińcu Teatru Małego w Tychach odbył się niezwykły koncert. Adam Pajda, prowadzący bloga Cichy Smutek w Pustych Łodziach, przesłał mi relację z tego wydarzenia. Serdecznie zapraszam do lektury.






   SKRZEK / PIOTROWSKI / BOTOR – IN TICHY  23.06.2017

   Koncert IN TICHY odbył się z okazji 550 rocznicy pierwszej wzmianki o mieście Tychy w księgach ówczesnych ziem. Na scenie, usytuowanej na dziedzińcu Teatru Małego, w upalny wieczór 23 dnia czerwca pojawił się Józef Skrzek, Jerzy Piotrowski, Henryk Jan Botor i Ela Skrzek. Kim są Skrzekowie i Piotrowski nie trzeba pisać. Henryk Jan Botor zaś, dla niepoinformowanych, to nasz kompozytor, organista i członek Związku Kompozytorów Polskich, obecnie pracuje jako organista w krakowskich kościołach, ponadto uczy improwizacji fortepianowej i organowej w Akademii Muzycznej w Krakowie. Gdy zasiadłem w pierwszym rzędzie pod gołym niebem przed sceną kompletnie nie wiedziałem jakiego repertuaru spodziewać się po tym koncercie. Wiedziałem tylko, że po raz drugi w życiu, tym razem na wyciągnięcie ręki, dane mi będzie oglądać i słuchać na żywo mojego najukochańszego z polskich perkusistów, z którym obcowanie nie jest niczym zwyczajnym jako, że muzyk kilka poprzednich dekad spędził w Stanach Zjednoczonych stroniąc od muzykowania. Skrzeka i Botora wspólnie słyszałem już kilka lat wcześniej na koncercie organowym w jednym z tyskich kościołów zaś samego lidera SBB na żywo, w przeróżnym repertuarze w ostatnich latach widywałem regularnie. 
   
   Po krótkim wstępie panowie rozpoczęli od klasyka SBB "Walking Around the Stormy Bay" i od pierwszych chwil widać było, że muzycy są w wyśmienitym nastroju, a z humorem Skrzeka, jak wiemy, bywa na scenie różnie. Po otwierającej kompozycji Skrzek przedstawił Henryka Jana Botora raz jeszcze i ten zagrał fortepianową kompozycję "Andante", którą lider SBB uzupełnił delikatnymi dźwiękami mooga. Ela Skrzek pojawiła się na scenie trzy czy cztery razy prezentując delikatnie wykonane kompozycje "The Golden Harp" czy "Camelele" z płyt SBB z późniejszego okresu. Podczas 70-cio minutowego koncertu ze sceny zabrzmiała hipnotyczna wersja nagrania "Pielgrzym" Czesława Niemena, pulsujące wykonanie "Toczy Się Koło Historii" oraz fantastyczna, stopniowo stawiająca prawdziwą ścianę klawiszowych dźwięków w drugiej połowie wersja nagrania "Memento z Banalnym Tryptykiem". To co odróżniało aranżacje przedstawione podczas tego koncertu od aranżacji grupy SBB to oczywiście fakt, że zamiast jazzującej gitary Apostolisa mieliśmy pomysłowe, świeżo brzmiące, ekscytujące partie klawiszy Botora. Przez myśl nawet przeszła mi myśl, że w tej konfiguracji, dzięki potężnemu brzmieniu klawiszy Skrzeka i Botora kompozycje, tak dobrze znane nam od lat, brzmią świeżo i ekscytująco jak nigdy dotąd. To co chwilami grał Botor wynosiło ten występ na zupełnie inny, odjechany poziom. Przykładem może tu być, mam wrażenie że improwizowana, kompozycja która rozpoczęła się od niskich basowych dźwięków klawiszy Botora galopujących po klawiaturze. Po chwili dołączył Piotrowski, który grając na hi-hedzie brzmiał zupełnie jak Nick Mason w kolażu dźwiękowym z "The Dark Side of the Moon" zatytułowanym "On the Run". Zresztą cały ten galopujący fragment brzmiał jak artystów własna wersja tego pamiętnego utworu z 1973 roku. Jerzy Piotrowski, pomimo upływu lat, nadal brzmi precyzyjnie, ostro jak brzytwa w swej grze na perkusji utwierdzając w przekonaniu, że nie było wcześniej ani nie ma nadal polskiego perkusisty, który mógłby się z nim równać. Piotrowski tego wieczoru zagrał nawet kilkuminutową solówkę prowadzącą do kolejnego instrumentalnego utworu, którego nie byłem w stenie zidentyfikować (prawdopodobnie kolejna, przygotowana specjalnie na ten wieczór kompozycja). Powrót ze Stanów Piotrowskiego nadal rozpatruję w kategorii cudów i wszyscy powinniśmy być wdzięczni, że możemy obcować z tym niezwykłym muzykiem obserwując jego grę na wyciągnięcie ręki. Jeszcze jedną rzeczą, która zwróciła moją uwagę podczas tego występu jest zestaw dźwięków klawiszy, jakimi posługiwał się Skrzek podczas tego koncertu. Kilkakrotnie podczas występu Skrzeka klawiatura przypominała dźwiękami a to zacinający się modem komputerowy co i raz dziwnie brzęcząc, bucząc i intrygująco zawodząc ozdabiając w ten sposób finezyjną grę Henryka Jana Botora. Panowie i pani zeszli ze sceny po siedemdziesięciu minutach, uśmiechnięci, zadowoleni, pogodni tak samo jak pogodny był ten wieczór pełen wspaniałej muzyki trzech niepozornych starszych panów i zjawiskowo pięknej, uśmiechniętej Eli Skrzek. A Night to Remember.


Próba przed koncertem, fot. Adam Pajda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz