Warszawa, dobiega godzina
20:30, punktualnie na scenę Klubu Progresja wbiega szeroko uśmiechnięty Jerzy
Piotrowski, a tuż za nim Apostolis Anthimos, czekamy dłuższą chwilę na lidera. Po około 10 minutach, gdzieś w
dali zaczyna rysować się charakterystyczna sylwetka Józefa Skrzeka, nie jest dobrze, ma wyraźne problemy z
poruszaniem się, opuszczona głowa, zwieszone ręce, powłóczysty krok, na twarzy mistrza maluje się olbrzymie zmęczenie…
![]() |
Bilet, wersja kolekcjonerska. |
Proszę mi wybaczyć, to oczywiście żart, patrz komentarze w poprzednim poście. Koncert w warszawskiej Progresji był jednym z najlepszych na jakich miałem przyjemność być. Uspokajam fanów - Józef Skrzek jest w znakomitej formie, wspaniale się porusza, gra i śpiewa. Mało tego, czasem wykonuje te czynności równocześnie! ;) Jerzy Piotrowski i Apostolis Anthimos od pierwszych dźwięków pokazali niespotykaną moc, zachowując ją do samego końca, a nawet dłużej. Kto nie był, niech żałuje, grupa SBB dała naprawdę niesamowity koncert, mocny i soczysty. Na przemian miałem ciary na plecach (Odlot) i zaszklone oczy (fantastyczne wykonanie Mementa). Takiego Józefa Skrzeka dawno nie widziałem, po ponad półtoragodzinnym występie (były bisy!), jak gdyby nigdy nic, wyszedł uśmiechnięty do fanów rozdawać hurtowo autografy. Jeden z fanów nieco mnie zaskoczył, poza sporą liczbą płyt, miał kilka kolorowych flamastrów, kolor autografu musiał być starannie dobrany do okładki płyty. To było wspaniałe przeżycie. Dziękuję panowie, jesteście wielcy.
![]() |
Autograf Józefa Skrzeka, jedna z koncertowych pamiątek |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz