SBB w Stodole, foto: Gosia Wojna. |
30 marca, piątek, dosyć ciężki dzień w pracy, rozkapryszona pogoda płata paskudne figle, jest wietrznie i deszczowo. Stoimy z małżonką na przystanku, autobus nieco się spóźnia, zaczynam się niepokoić. Drepczę w miejscu zdenerwowany i snuję czarne scenariusze, co będzie jak nie przyjedzie?... Jednak jest! W końcu przyjechał! Zazwyczaj nigdy się nie spóźniał, może to przez załamanie pogody, a może po prostu byłem nieco przewrażliwiony. Te 10 minut niepewności kosztowało mnie sporo nerwów. W autobusie próbuję czytać gazetę, jednak szybko zasypiam ze zmęczenia. Nieco po 18:00 docieramy do stolicy, wysiadamy na Placu Defilad. Pałac Kultury, ponury symbol Warszawy, dalej stoi jak stał, dumnie i niewzruszenie. Odbierają nas znajomi Michał i Madzia, Ania zostaje z Madzią, a ja z Michałem wsiadam do metra i już po chwili jesteśmy pod Stodołą. Zostaję sam, Michał wraca do Madzi i Ani. Jest około 18:30, przed Stodołą nie ma żywego ducha. Na szybie przyklejony 1 (słownie: jeden) plakat SBB, niezwykle oszczędna reklama. Powoli schodzą się ludzie, o 19:00 jest nas około 15 osób. Wchodzimy do środka, ktoś przede mną prosi o ostrożne przedarcie biletu, proszę o to samo. Pospiesznie idę do szatni, po czym udaję się do stoiska z płytami, trochę rozczarowuje mnie mały wybór płyt. Niby człowiek wszystko ma, ale czasem są to podstawowe wersje bez bonusów, nadal pierwszą płytę SBB nagraną w Stodole w 1974 i "Ze słowem biegnę do ciebie", mam w wydaniu Polskich Nagrań jako: "SBB 1" i "SBB 4". Tuż przed koncertem spotykam braci z kapeli Free-Dom, rozmawiamy chwilę o muzyce, o Sławku Piwowarze, o SBB. Dobiega 20:00, pędzę na salę koncertową, grupa SBB zaczyna punktualnie...
SBB - Warszawa, Stodoła 30.03.2012 r.
Ameryka
+ kolejnych sześć lub siedem kompozycji z albumu "SBB",
niestety nie zapamiętałem tytułów...
Freedom With Us
Drums solo (Ireneusz Głyk)
Drum Battle / Walkin' Around the Stormy Bay
I Bis:
II Bis:
Przez kilka pierwszych utworów stoję pod sceną, potem wycofuję się na jedno z wolnych, siedzących miejsc. Pozytywnie zaskakuje mnie ilość nowych kompozycji granych na koncercie, aż osiem (mogłem się przeliczyć, poniższa relacja z rockmetal.pl mówi o siedmiu). Zazwyczaj zespół grał trzy, góra cztery premierowe utwory, resztę wypełniały stałe, koncertowe pozycje. Tym razem, nie licząc bisów, było niemal pół na pół. Z klasyków zabrakło m.in.: "Z których krwi krew moja", czy "Going Away". Koncert minął mi szalenie szybko, trwał około 2 godzin i 13 minut. Muzyków wspaniale przyjęto i pożegnano długimi owacjami na stojąco, niesamowita atmosfera, kolejna przygoda przeszła do historii. Po koncercie spotykam znajomego z forum SBB zamieniamy kilka słów. Wraz z niewielką grupką fanów czekam na wyjście muzyków, powraca senność i zmęczenie, niestety, tym razem nikt się nie pojawił... To był mój piąty koncert SBB, który był najlepszy? Wszystkie... :)
Grubo po 11:00 dotarłem do "Zielonej Gęsi", czekali tam na mnie znajomi z małżonką, jednak nie zagrzaliśmy tam długo miejsca, lokal z karaoke to nie jest najszczęśliwsze miejsce na ziemi. Po pół godzinie byliśmy zupełnie gdzieś indziej, z innym klimatem, z inną muzyką i choć to był mój ulubiony Miles Davis, to jakoś zatęskniłem do SBB, czując dziwny niedosyt...
PS Jakoś nigdy nie przepadałem za Warszawą, teraz zaczyna się to zmieniać, może dzięki znajomym... Pozdrowienia dla Madzi i Michała :)
PS Jakoś nigdy nie przepadałem za Warszawą, teraz zaczyna się to zmieniać, może dzięki znajomym... Pozdrowienia dla Madzi i Michała :)
Znajdź szczegół różniący obrazki ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz